Niniejszym ogłaszam:
SEZON BALKONOWO-TARASOWY UWAŻAM ZA OTWARTY
Specjalnie z tym postem poczekałam do 'zimnych ogrodników i zimnej Zośki'.
Jak ktoś nie wie o co chodzi to już wyjaśniam: zimni ogrodnicy to św. Pankracy (wspomnienie 12 maja), św. Serwacy (13 maja) i św. Bonifacy (14 maja), a zimna Zośka - św. Zofia (15 maja). Dowiedziałam się o tym od mojej kochanej teściowej. Według przysłów i obserwcji ludowych ten okres to ostatnie dni wiosennych przymrozków. W tych dniach chłód może się nasilić i doprowadzić nawet do uszkodzenia wrażliwych roślin. Od kiedy się o tym dowiedziałam zwracam na to uwagę i muszę przyznać, że mądrość ludowa nie kłamie. Nawet z ciekawości zajrzałam do Wikipedii co o tym piszą i znalazłam coś takiego:
„Analiza danych z lat 1881-1980, przeprowadzona przez Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego pokazała, że […]najwyższe prawdopodobieństwo ochłodzenia występuje między 10 a 17 maja i wynosi aż 34%”.
Nieźle, co?
Ale, ale... odbiegłam od tematu:
Mimo tych ludowych mądrości, w ciągu ostatnich lat nauczyłam się, że nie ma co czekać z kupowaniem roślinek balkonowych do 'zimnej zośki' bo:
- w centrach ogrodniczych często jest już 'po ptakach': kwiaty są przebrane, nie ma już takiego wyboru i często są już przerośnięte (szkółki często dostarczają kwiaty jeszcze przed majówką)
- we Wrocławiu zimni ogrodnicy nie są już tacy zimni jak kiedyś i nie boję się o kwiaty.
W długi majowy weekend było tak zimno, że nigdzie się z rodzinką nie wybraliśmy. Zostawiłam dzieci w domu pod opieką męża i pojechałam do mojego ulubionego centrum ogrodniczego na wielkie polowanie.
Po powrocie czułam się jak prawdziwy myśliwy.
Oto moja zdobycz jeszcze w bagażniku:
Jak widzicie nie ograniczam się tylko do paru gatunków i kolorów. Co tu dużo mówić – kocham wszystkie kolory i lubię mieć w donicach bajecznie kolorowo. Zwłaszcza od kiedy mamy dzieci – wtedy na zadane przez nie pytania typu „a co to?” mogę odpowiadać: a to są różowe pelargonie, a te są czerwone, a to żółte to jest margeretka, a to są fioletowe surfinie itd.
Tradycyjnie, jak co o roku, kupiłam:
pelargonie (niskie i zwisające), białą smagliczkę, fioletowo-różowe surfinie (kupuję na zmianę z petuniami), czerwoną werbenę (niską i zwisającą), żółtą sanwitalię, białe margeretki, kilka kocanek (aby odstraszały komary), osteospermum, lobelię i fuksję, i cudne różnokolorowe dalie.
Oczywiście nie mogłam się oprzeć nowościom i 'wzięłam na spróbowanie' J:
niecierpki nowogwinejskie, fioletowe heliotropy peruwiańskie, calibrachoe (podobną doo surfinii), pelargonię angielską oraz senecę.
A, i jeszcze kilka celozji i aksamitek na rabatkę.
Z ledwością zmieściłam się w „setce”.
Wszystkie kwiaty rozłożyłam na trawniku
i przez godzinę układałam je na sucho w donicach.
Przez pierwszy tydzień maja spokojnie je sobie sadziłam, skończyłam w ostatnią sobotę.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kwiatów jest bardzo dużo, ale po wsadzeniu i rozłożeniu ich w różnych częściach domu i ogrodu jest tak akurat J
Oto efekt końcowy:
mała kompozycja pod domkiem narzędziowym
fioletowa seneca zaczarowała mnie jeszcze w sklepie
kolorowe kwiaty w altanie zapraszają do odpoczynku
spokojna, dwukolorowa kompozycja z surfinii i dalii na balkon frontowy – taka nasza 'wizytówka'
i kilka donic na tarasie
Przepraszam za wielość zdjęć, ale te kwiaty są takie piękne, że nie mogłam się powstrzymać. Wybaczycie mi?
A jakie kwiaty balkonowe Wy lubicie najbardziej?
Też już jesteście po zakupach?
JoC