piątek, 31 maja 2013

Radość

W środę otrzymałam paczuszkę - taka mała a jaką ogromną radość mi sprawiła.
W ramach akcji-wymianki Nakarm pszczołę moją parą została moja imienniczka - również Joasia prowadząca bloga Juana, na którym pokazuje swoje biżuteryjne cudeńka. Koniecznie do Niej zajrzyjcie.

A teraz pozwolicie, że pochwalę się zawartością:

Koperta zawierała dwie paczuszki, coś słodkiego oraz kartkę ...

W pierwszym pudełku znalazłam nasiona różnych kwiatów.
Zaintrygował mnie szczególnie jeden opisany jako "Niespodzianka". Jestem tak ciekawa co z tego wyrośnie, że już część nasionek wysiałam :)

W drugim pudełku znajdował się woreczek...
 ... w którym znalazłam śliczną zawieszkę...
 ... i turkusową bransoletkę.
Bardzo mi się podoba, ponieważ jest w moich ulubionych ostatnio kolorach, a do tego 'totalnie powaliła mnie na kolana' zawieszka w kształcie nożyczek krawieckich.
Bransoletka 'stonoga' jest bardzo misternie wykonana z koralików toho.
Czyż nie są cudowne?
 
 Asiu, bardzo Ci dziękuję za tę śliczną ogrodowo-słodko-biżuteryjną niespodziankę.
Moja paczuszka też już 'idzie' do Ciebie i mam nadzieję,
że sprawi Ci co najmniej tyle samo radości co Twoja mi :)

A tymczasem podziękuję Ci moimi kwiatkami, które aktualnie najpiękniej kwitną:
 PIWONIE
 
 AZALIE
 
 POWOJNIKI
 
KALINA i TAWUŁA

Dziękuję

JoC

środa, 29 maja 2013

Japońskie inspiracje

Przechadzając się ostatnio po ogrodzie naszła mnie taka myśl – jak by wyglądały nasze ogrody, gdyby nie te wszystkie rośliny, które mają japońskie albo chińskie korzenie, albo chociaż  słowo 'japoński' czy 'chiński' w nazwie?

Wyobrażacie sobie ogród bez:

Pierisa japońskiego?

Pigwowca japońskiego ?

Tawuły japońskiej?

Kaliny japońskiej?

Trzmieliny japońskiej?
 
Klonów japońskich?

Wierzby japońskiej całolistnej 'Hakuro Nishiki'?

Wiśni piłkowanej 'Amonogawa'?

Złotlina japońskiego?
 
Piwonii chińskiej?

Czy wreszcie azalii, różaneczników i magnolii?
 
Bo ja NIE J

Ot, takie moje przemyślenia.


pozdrawiam ciepło, gdy za oknem zimno i pada
JoC

PS. Dzisiaj było w okolicy gradobicie - dobrze, że nie u nas... jaka ulga... szkoda by było tych wszystkich kwiatów...


poniedziałek, 27 maja 2013

Ogrodowy pierwszy plon

Miałam dzisiaj nic nie pisać, ale moje dzisiejsze odkrycie nie może pozostać bez echa i muszę się pochwalić.
Zaczęło się dojrzewanie owoców jagody kamczackiej.
Moje dzieci ją uwielbiają i jak to dzisiaj odkryły musieliśmy zebrać pierwszą miseczkę owoców, którą ze smakiem zjadły.
 
Jagoda kamczacka jest fajnym krzewem do małych ogrodów, bo jest po prostu ładna a po drugie owoce dojrzewają stopniowo przez okres 2-3 tygodni. Tak więc teraz obowiązkowym punktem dnia po przyjściu z przedszkola będzie odwiedzenie krzaczków.

Przy okazji pochwalę się różą pomarszczoną, która zaczęła kwitnąć.
Szykuje się zbiór płatków na nalewkę i konfitury.
 
 Krzewy tej róży darzę szczególnym uczuciem. Nie dość, że płatki mają niezwykle silny aromat i cudnie pachną, to jeszcze jej szczepki dostałam od mojego taty z naszej działki w mieście rodzinnym. A tam z kolei ta róża została posadzona przez moją babcię, która przywiozła ją 'ze wschodu'. Podczas repatriacji babcia wzięła sadzonkę tej róży ze swojego ogrodu. Dlatego jest ona dla mnie szczególnie cenna bo 'pachnie miejscem gdzie urodził się mój tato'.
 
 
Parę dni temu zauważyłam na dwóch krzaczkach winorośli zawiązki owoców. Szczególnie mnie to zaskoczyło i ucieszyło zarazem, bo posadziłam je na jesieni, ścięłam prawie przy ziemi... a tutaj taka niespodzianka.

A przede wszystkim dzisiaj (a właściwie wczoraj) jest Dzień Matki i na tę okazję swoje serce pokazała moja królowa wśród kwiatów
PIWONIA

życzę miłej nocy

JoC

piątek, 24 maja 2013

Cierpliwość

Ogród uczy cierpliwości – i to na wielu płaszczyznach. Na wszystko trzeba cierpliwie czekać.
I to nie tylko w ciągu roku – na wiosnę, na wschody nasionek, na kwitnące kwiaty, na owoce.

Czasami trzeba czekać na coś kilka lat – np.  na kwiaty młodej magnolii czy tulipanowca.
 
W obcowaniu z naturą uczymy się pokory i cierpliwości.

Ale ja chciałam napisać dzisiaj jeszcze o jednym rodzaju „cierpliwości ogrodniczej”.
Czasami coś nowego się posadzi w ogródku, roślinka gubi liście, schnie i w ogóle wydaje nam się, że zamiera. A tu po zimie, gdy wiosną wszystko odżywa  - BUCH i z pustego miejsca wyrasta zdrowa młoda roślina i na dodatek ma się całkiem nieźle.
Dlatego gdy widzę, że coś uschło albo zmarzło po zimie – cierpliwie czekam nawet kilka miesięcy aż życie obudzi się w roślinie na nowo. Wierzcie mi, że naprawdę warto.

Oto zdjęcia roślin, które wydawało mi się że straciłam:

Powojnik
Usechł mi jeszcze w tamtym roku latem – miałam go teraz zastąpić nowym pnączem. Nie muszę J
 
 
Cyprysik błotny
 
Wsadziłam go wczesną jesienią i nie wiedziałam kiedy puszcza igły wiosną. W kwietniu wyglądał na całkowicie uschniętego – byłam święcie przekonana, że zima go wykończyła. A tu niespodzianka – dopiero dwa tygodnie temu pączki ruszyły.

Winorośl
W tamtym roku wsadziłam 16 sadzonek różnych odmian winorośli pod moje nowe trejaże. Teraz wiosną wszystkie z wyjątkiem jednej pięknie ruszyły. Już pogodziłam się z myślą, że ta jedna zmarzła i jest do wymiany. Całe szczęście, że jej nie wyrwałam.
I znowu szok - puściła dwa młode pędy z korzenia. A jej siostry są już 5-6 krotnie wyższe.

 
Hibiskusy, orzechy włoskie też bardzo późno puszczają listki. Zawsze mi się wydaje, że nie przetrwały… ale zawsze czekam…
  
Tak więc - zwłaszcza młodym ogrodnkom - życzę takiej cierpliwości
JoC

wtorek, 21 maja 2013

Pracowita jak pszczoła

Uwielbiam obserwować jak pszczoły pracują – bez chwili wytchnienia, w oszałamiającym tempie latają od jednego kwiatka do drugiego. Są niesamowite. Chciałabym mieć tyle energii – już tyci tycia część by mi w zupełności wystarczyła J.

Jak tylko drzewa w sadzie zakwitły to i te wspaniałe owady pojawiły się w moim ogrodzie.
Czyż nie są śliczne?
 
 
 
 
Z radością przyłączyłam się do Akcji sadzenia kwiatów dla pszczół zorganizowanej przez Paulinę z bloga Zielenie. Co prawda nie trzeba mnie namawiać do sadzenia kwiatów, ale idea akcji bardzo mi się spodobała. Akcja jest już rozstrzygnięta i właśnie szykuję paczuszkę dla mojej pary. Cieszę się jak dziecko, bo jest to moja pierwsza wymianka.

I jeszcze chciałabym polecić dwa posty o pszczołach:
  1. Ania z bloga Moje krzaki, ptaki i inne dziwaki zachęca do zbudowania ula dla pszczoły murarki, zapewniając że są to bardzo pokojowo nastawione pszczółki nie posiadające żądła.
  2. Kinga z bloga Piecuchowo chwali się pokazowym ulem-domkiem wykonanym przez jej męża  - istne cudeńko.
Zapraszam do poczytania i obejrzenia pięknych zdjęć.
 
Czyż nie jest wspaniale być pracowitą jak pszczółka?
 
JoC

sobota, 18 maja 2013

Urocze imitacje

Dzisiaj słów parę o donicach. Tak jakoś mnie naszło, gdy ostatnio sadziłam kwiatki...
 
Prawda, że piękna?
 
Na dodatek wcale nie jest ceramiczna – tylko plastikowa.
Jeszcze do niedawna myślałam:
PLASTIKOWA DONICZKA? A fe, nieładnie, niestylowo – w ogóle byłam na NIE.

Ale parę lat temu zrewidowałam swoje poglądy. A kiedy dwa lata temu dostałam tę donicę od mojej siostry w prezencie, to mi się całkiem odmieniło.
Bo faktycznie ceramiczne donice są śliczne i mają 'duszę', zwłaszcza te stare.

Ale niewątpliwym atutem donic plastikowych jest:
1)      niska cena,
2)      lekkość – chwalę ich 'plastikowość', gdy muszę taką wielką donicę z ziemią przenieść z miejsca na miejsce,
3)      łatwość w utrzymaniu czystości,
4)      wygląd – od kilku lat można kupić naprawdę ładne donice, które całkiem zmyślnie udają ceramikę – czasami trzeba w nie popukać, aby się zorientować z czego faktycznie jest wykonana.

Nie wiem czy kogoś przekonałam do donic plastikowych czy nie, ale myślę że warto się nad nimi zatrzymać czasami w sklepie.

A to jeszcze jedna moja ulubiona plastikowa piękność.
Miłej nocy życzę i udanej niedzieli

JoC

czwartek, 16 maja 2013

Sezon "balkonowy"

Niniejszym ogłaszam:
 
SEZON BALKONOWO-TARASOWY UWAŻAM ZA OTWARTY

Specjalnie z tym postem poczekałam do 'zimnych ogrodników i zimnej Zośki'.
Jak ktoś nie wie o co chodzi to już wyjaśniam: zimni ogrodnicy to św. Pankracy (wspomnienie 12 maja), św. Serwacy (13 maja) i św. Bonifacy (14 maja), a zimna Zośka - św. Zofia (15 maja). Dowiedziałam się o tym od mojej kochanej teściowej. Według przysłów i obserwcji ludowych ten okres to ostatnie dni wiosennych przymrozków. W tych dniach chłód może się nasilić i doprowadzić nawet do uszkodzenia wrażliwych roślin. Od kiedy się o tym dowiedziałam zwracam na to uwagę i muszę przyznać, że mądrość ludowa nie kłamie. Nawet z ciekawości zajrzałam do Wikipedii co o tym piszą i znalazłam coś takiego:
„Analiza danych z lat 1881-1980, przeprowadzona przez Obserwatorium Astronomiczne Uniwersytetu Jagiellońskiego pokazała, że […]najwyższe prawdopodobieństwo ochłodzenia występuje między 10 a 17 maja i wynosi aż 34%”.
Nieźle, co?

Ale, ale... odbiegłam od tematu:
Mimo tych ludowych mądrości, w ciągu ostatnich lat nauczyłam się, że nie ma co czekać z kupowaniem roślinek balkonowych do 'zimnej zośki' bo:
- w centrach ogrodniczych często jest już 'po ptakach': kwiaty są przebrane, nie ma już takiego wyboru i często są już przerośnięte (szkółki często dostarczają kwiaty jeszcze przed majówką)
- we Wrocławiu zimni ogrodnicy nie są już tacy zimni jak kiedyś i nie boję się o kwiaty.

W długi majowy weekend było tak zimno, że nigdzie się z rodzinką nie wybraliśmy. Zostawiłam dzieci w domu pod opieką męża i pojechałam do mojego ulubionego centrum ogrodniczego na wielkie polowanie.

Po powrocie czułam się jak prawdziwy myśliwy.
Oto moja zdobycz jeszcze w bagażniku:
 
Jak widzicie nie ograniczam się tylko do paru gatunków i kolorów. Co tu dużo mówić – kocham wszystkie kolory i lubię mieć w donicach bajecznie kolorowo. Zwłaszcza od kiedy mamy dzieci – wtedy na zadane przez nie pytania typu „a co to?” mogę odpowiadać: a to są różowe pelargonie, a te są czerwone, a to żółte to jest margeretka, a to są fioletowe surfinie itd.

Tradycyjnie, jak co o roku, kupiłam:
pelargonie (niskie i zwisające), białą smagliczkę, fioletowo-różowe surfinie (kupuję na zmianę z petuniami), czerwoną werbenę (niską i zwisającą), żółtą sanwitalię, białe margeretki, kilka kocanek (aby odstraszały komary), osteospermum, lobelię i fuksję, i cudne różnokolorowe dalie.

Oczywiście nie mogłam się oprzeć nowościom i 'wzięłam na spróbowanie' J:
niecierpki nowogwinejskie, fioletowe heliotropy peruwiańskie, calibrachoe (podobną doo surfinii), pelargonię angielską oraz senecę.
A, i jeszcze kilka celozji i aksamitek na rabatkę.
Z ledwością zmieściłam się w „setce”.

Wszystkie kwiaty rozłożyłam na trawniku
i przez godzinę układałam je na sucho w donicach.
Przez pierwszy tydzień maja spokojnie je sobie sadziłam, skończyłam w ostatnią sobotę.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kwiatów jest bardzo dużo, ale po wsadzeniu i rozłożeniu ich w różnych częściach domu i ogrodu jest tak akurat J

Oto efekt końcowy:
 
mała kompozycja pod domkiem narzędziowym
 
 
 
 

fioletowa seneca zaczarowała mnie jeszcze w sklepie

 
kolorowe kwiaty w altanie zapraszają do odpoczynku
 
 
 
 

spokojna, dwukolorowa kompozycja z surfinii i dalii na balkon frontowy – taka nasza 'wizytówka'
 

i kilka donic na tarasie
 
 
Przepraszam za wielość zdjęć, ale te kwiaty są takie piękne, że nie mogłam się powstrzymać. Wybaczycie mi?
 
A jakie kwiaty balkonowe Wy lubicie najbardziej?
Też już jesteście po zakupach?
 
JoC