niedziela, 11 sierpnia 2013

Smocza krew

Najlepiej smakują te jeżyny zerwane w lesie czy łące. Ale zbieranie ich bywa często okupione cierpieniem spowodowanym pogryzieniem przez komary albo pokłuciem rąk i nóg. No i przede wszystkim trzeba mieć gdzie pójść po te leśne specjały.
Dlatego jestem gorącą zwolenniczką jeżyny bezkolcowej do ogrodu. Właśnie zaczęła w moim ogrodzie dojrzewać.
 
 
Piękna pogoda  i linia skraplająca pod krzakami sprzyjają niezwykłemu urodzajowi – w niespełna pół godziny nazrywałam prawie 3 kilogramy pysznych dużych owoców.
 I jak zwykle miałam odwieczny dylemat – co z nich zrobić i jak?

Niedawno znalazłam przepis na jeżynową nalewkę o niezwykłej nazwie 'SMOCZA KREW'. Nazwa mi się bardzo spodobała – spodziewam się, że nalewka będzie mocna, gęsta, słodka i prawie czarna. Przynajmniej tak wyobrażam sobie smoczą krew. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Oto przepis dla zainteresowanych:

Nalewka jeżynowa
SMOCZA KREW
 
SKŁADNIKI:
0,5 kg dojrzałych jeżyn
0,5 litra czystej wódki
0,25 litra spirytusu 70%
0,75 kg cukru

PRZYGOTOWANIE:
  1. Jeżyny umyć i wysuszyć, a następnie umieścić w słoju i zasypać cukrem. Zamknięty szczelnie słój odstawić na 10 dni.
  2. Po 10 dniach dolać spirytus i zamknięty szczelnie słój odstawić na kolejne 10 dni. Co jakiś czas potrząsać maczyniem.
  3. Po 10 dniach nalew zlać do innego słoja, a jeżyny rozgnieść i zalać wódką. Odstawić na tydzień.
  4. Po tygodniu należy zlać wódkę, pomieszać z wcześniej zlanym spirytusem, przefiltrować przez bibułę i rozlać do butelek. Zakorkować i odstawić w ciemne miejsce na 6 miesięcy.

 
Postanowiłam jeszcze zrobić trochę dżemików. Tutaj też zaeksperymentowałam.  Konfitur, dżemów, galaretek w mojej spiżarni jest mnóstwo – niestety żadne nie smakują moim dzieciom, z wyjątkiem brzoskwiniowych, truskawkowych i jabłuszkowych (tak nazywa je mój synek). Na początku myślałam, że to chodzi o smak – ale udało mi się wyjaśnić, że dzieciom przeszkadzają pestki, nawet te najmniejsze z porzeczek i malin.

Ale jak zrobić dżemik jeżynowy bez pestek?
Myślałam, myślałam i na pomoc mi przyszło sitko do przecierania, które do tej pory używałam wyłącznie do przecieru pomidorowego.
Jeżyny najpierw rozdrobniłam i zagotowałam. Gdy ostygły, przetarłam na sicie pozbywając się wszystkich pestek.
 
Taką pulpę znów zagotowałam, tym razem z cukrem żelującym. Jeszcze gorące wlałam do słoiczków i postawiłam do góry dnem.
Mam nadzieję, że dzieciom będzie smakowało J

SMACZNEGO
JoC

sobota, 10 sierpnia 2013

Trzecia na świecie

W owocowym ogrodzie nie można się nudzić – ledwo skończył się lipiec pod znakiem porzeczek, agrestu i wiśni, czekam z utęsknieniem na malinki, aronię, jabłka i śliwki – a teraz możemy cieszyć się jeżyną, borówką amerykańską i brzoskwiniami.

Borówkę amerykańską szczególnie polecam, ponieważ mając w ogrodzie cztery do pięciu krzaczków w różnych odmianach można cieszyć się owocami przez prawie dwa miesiące. Atutem tych owoców jest stopniowe dojrzewanie i nie opadanie owoców. Dla mnie są to przede wszystkim owoce deserowe do spożywania na świeżo, np. na gofrach z bitą śmietaną.
PYCHA!!!

Niestety zupełnie nie mam pomysłu na przetwory, jakie z borówek można robić.
Może ktoś z Was podrzuci jakiś pomysł?

Jeszcze jako ciekawostkę napiszę, że Polska jest trzecim na świecie producentem borówki amerykańskiej. Może i nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że wyprzedzają nas jedynie Kanada i USA. Byłam mocno zaskoczona, gdy taką informację usłyszałam w radio J. Poczułam z tego powodu radość i zadowolenie. Ot, znowu odezwał się we mnie patriotyzm.

podrawiam
JoC

środa, 7 sierpnia 2013

Beskid Wyspowy

Ajajaj, ostatni wpis jest sprzed miesiąca. 'Zniknęłam' na tak długo, ponieważ:
  1. Naszą rodzinę najpierw nawiedziła szkarlatyna i zmiotła mnie, syna, męża i babcię. Tylko córka się jakoś uchowała J.
  2. Później wyjechałam z dziećmi na dwa tygodnie do siostry na urlop.
  3. A ostatnio 'aklimatyzuję' się w pracy po urlopie, a w domu robię przetwory na zimę wszelakiej maści.
Czy jestem usprawiedliwiona? Mam nadzieję.

Dzisiaj chciałabym Wam pokazać trochę zdjęć z urlopu. Siostra w ubiegłym roku na jesieni zamieszkała pod Nowym Sączem. Zaskoczył mnie niesamowity krajobraz roztaczający się z okien jej domu i wprost nie mogę się oprzeć, aby nic nie napisać o tych rejonach.

Oto kilka migawek 'około domu':
Moi dwaj cudowni mężczyźni... 
 
Po górach nigdy za wiele nie wędrowałam – głównie w moich rodzinnych Sudetach i  trochę w Tatrach. Beskidy są mi zupełnie obce. Przyznaję jak bardzo mi wstyd, że wykazywałam do tej pory taką ignorancję. Beskidy kojarzyły mi się jedynie z Bieszczadami, Beskidem Niskim i Śląskim.
A tutaj moje pierwsze zdziwienie: siostra mieszka w Beskidzie Wyspowym – nigdy wcześniej nie spotkałam się z tą nazwą.
I od tej pory dziwiłam się coraz bardziej.
Beskid Wyspowy jest stosunkowo niedużym regionem, w którym są przede wszystkim góry z licznymi szlakami pieszymi i rowerowymi, ale też Jezioro Rożnowskie z zaporą, i wiele wiele innych atrakcji: zamki, stadniny koni, lotnisko, spływ Dunajcem. Tutaj naprawdę nie można się nudzić.
 
 
To jest cudowne, że dzięki dzieciom mamy okazję sprobowania czegoś po raz pierwszy w życiu.
Przy okazji pokazania dzieciom koni z bliska, również i ja pierwszy raz dosiadłam konia.
  
Akurat tak się złożyło, że w Nowym Sączu w czasie naszego pobytu odbywało się Święto Dzieci Gór tj. Międzynarodowy Festiwal Dziecięcych Zespołów Regionalnych i w dniach 21 do 28 codziennie odbywały się na Rynku prezentacje. My akurat trafiliśmy na Dzień Wietnamsko-Lachowski i moje dzieci były zauroczone tańcem smoka i egzotyczną grą na bębnach.
 
 
 
Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała komentarza 'OGRODOWEGO'.
Urzekł mnie tutejszy krajobraz. Momentami czułam się zupełnie nie jak w Polsce.
Patrzyłam i wzdychałam tylko: 'cudze chwalicie, swego nie znacie'.
Na początku nie mogłam skojarzyć 'O CO CHODZI?'
I takie oto wnioski mi się nasunęły:
  1. Bardzo dobre drogi, nowe mosty, chodniki, odwodnienie, szkoły – widać, że w ostatnich latach zostały poniesione olbrzymie nakłady środków na rozbudowę tutejszej infrastruktury.
  2. Zaskoczyła mnie wielość upraw sadowniczych - jak się okazuje jest to bardzo ciepły zakątek Polski (a do tej pory myślałam, że mój ukochany Wrocław jest najcieplejszy, a on nie jest najcieplejszy tylko ma najdłuższy okres wegetacyjny, a to jest duża różnica J). Sady rozciągające się aż po horyzont nadają temu zakątkowi ziemi iście 'francuski klimat'.
  3. Przyzwyczajona do widoków, gdzie każdy żyje według zasady 'mój dom moją twierdzą' zadziwia brak ogrodzeń wokół domostw.
  4. Na dodatek domy i ogródki przydomowe są niesłychanie zadbane, i najzwyczajniej w świecie po prostu ŁADNE. Skąd taka różnica? Widać tutaj, że ludzie mieszkają na jednym miejscu od pokoleń i to co zaczął pradziad, dziadek czy ojciec jest kontynuowane. Zupełnie inaczej jest na 'Ziemiach Odzyskanych', gdzie każdy żył dniem dzisiejszym, nie angażując się w remonty poniemieckich domów; przez wiele lat ludzie uważali że i tak 'przyjdzie Niemiec i zabierze, więc po co się starać?'. Do niedawna nie zdawałam sobie z tego sprawy, że jest to tak widoczne w odradzającej się sztuce ogrodowej.
  5. Różnicę widać nawet w nasadzeniach ogródków przydomowych – dominuje styl rustykalny z wielością kwiatów letnich. Jeśli rosną iglaki, to głównie rodzime świerki, sosny, często cisy i jałowce. Niestety pojawiają się również tuje, na szczęście nie dominują jeszcze w ogrodach tak jak na moim terenie. I to jest PIĘKNE J
Wkrótce, jako widokówki z wakacji, pokażę Wam przepiękny ogród sąsiadów siostry oraz zamek Tropsztyn. Uważam, że grzechem byłoby niepokazanie ich światu.

pozdrawiam
JoC