poniedziałek, 25 lutego 2013

Kalendarzowe candy u Arte Banale

Pisanie bloga to fascynująca przygoda - podróż w głąb siebie. Pisząc nawet o najprostszych czynnościach lub prezentując własne rękodzieło - w pewien sposób kreuje się rzeczywistość na nowo. Cudowne uczucie, ponieważ wówczas każda czynność, przedmiot nabierają znaczenia, stają się ważne, piękne...
Będąc tutaj, z Wami, czytając Wasze komentarze - dostaję skrzydeł.
Blogowanie to wspaniały sposób, aby poznać fantastyczne osoby, nawiązać z nimi kontakt, z niektórymi się zaprzyjaźnić...

Tutaj - w blogosferze - spotkałam się też z czymś takim jak CANDY (często nazywane również "rozdawajka" czy "give away"). Jest to naprawdę świetna zabawa, pozwala poczuć dreszczyk emocji :))
Od jakiegoś czasu bardzo chętnie uczestniczę w tej zabawie. I sama nabrałam ochoty, aby wkrótce candy ogłosić - tylko szukam jakiejś okazji. Może jak licznik przekroczy 1000 odwiedzin? To kto wie? Zobaczymy...

A tymczasem, chciałam poinformować o cudownym Candy u Arte Banale.
Można wygrać kalendarze z przepięknie ozdobionymi okładkami. Jest nawet kilka wzorów do wyboru. Tak więc zapraszam na bloga organizatorki, bo naprawdę warto. Spieszcie się bo termin mija 28 lutego.

pozdrawiam
JoC

wtorek, 12 lutego 2013

Uwaga! Przedwiośnie tuż tuż...

Zauważyłam, że w ostatnich postach na moim blogu krawieckim wkradł się pewien dualizm - coraz więcej miejsca zaczął zajmować ogród. Kocham go i mogę o nim mówić i pisać godzinami, sprawia mi to ogromną frajdę, więc nic dziwnego że zaczął się rozpychać - w końcu idzie wiosna, bardzo pracowity czas dla ogrodnika.

A że ja lubię mieć 'porządek w papierach', więc postanowiłam rozdzielić SZYCIE i OGRÓD.
Tak więc zaczynam pisać bloga o moim ogrodzie i każdy kto lubi sztukę ogrodową będzie zaglądał tutaj, a sztukę krawiecką tutaj.
A jak ktoś lubi mnie to wejdzie tutaj i tutaj :)
...ups, taki żarcik.

W tamtym tygodniu przez parę dni było cieplutko i słonecznie, i przespacerowałam się z aparatem fotograficznym po ogrodzie w poszukiwaniu pierwszych oznak nadchodzącej wiosny.

Oto co znalazłam:

Ciemierniki przygotowują się do kwitnienia (moje odkrycie i wielka miłość z tamtego roku), widać już pączki:

Wiosną 2012 wsadziłam cztery krzaczki na próbę i wszystkie przezimowały, i będą kwitnąć. Na razie mam same kwitnące na biało, ale pojawiły się już odmiany kolorowe i muszę je koniecznie nabyć.

Tak wygląda mój największy krzaczek ciemiernika, świetnie się czuje w cieniu jodły i magnolii:


Nabrzmiewają pączki krzewów i drzew najwcześniej kwitnących:

na mojej ukochanej forsycji - krzewu, którego nie powinno zabraknąć w żadnym polskim ogródku:

na magnoliach:
Zakochałam się w nich już kilka lat temu i mam ich już 6 w różnych odmianach, ale nie powiedziałam w tej kwestii ostatniego słowa. 'Choruję' jeszcze na żółtą i ... :)

Gdzieniegdzie wychylają już łebki żonkile i inne rosliny cebulowe:
 
 
Właśnie sobie przeczytałam co napisałam wyżej i doszłam do wniosku, że jestem strasznie 'rozpustna i kochliwa' jeśli chodzi o moją ogrodową pasję. Tylko co na to powie mój mąż? A miłości 'na zabój' mam dziesiątki :)
 
Ale największą są oczywiście
 
PIWONIE
 


Pierwsze zakwitają w moje imieniny. Ale nie tylko dlatego je kocham.

To jest związane również z tytułem bloga:
Otóż w spadku po moim ukochanym tatusiu dostałam 'rękę' do roślin, a już w szczególności do piwonii właśnie. Cokolwiek i jakkolwiek bym z nimi nie zrobiła, zakwitną już w następnym roku po posadzeniu.
Zresztą bardzo często jak śni mi się tato to w tle widzę piwonie, albo czuję ich zapach...
Pewnie dlatego, że jak zakwitały na naszej działce to tato przynosił całe ich naręcza do domu.


Zapraszam do odwiedzania mojego ogrodu - będę pokazywała go systematycznie we wszystkich porach roku.

JoC


PS. Tak jak blog krawiecki jest swego rodzaju podziękowaniem dla mojej ukochanej Mamy, która nauczyła mnie szyć - tak tego bloga pragnę zadedykować pamięci mojego Taty bo dzięki niemu pokochałam kwiaty... .