środa, 5 czerwca 2013

'Listówka' i 'bzówka'

Tego posta miałam napisać jutro, ale dzisiaj wydarzyło się coś tak dla mnie energetycznego, że nie mogę wytrzymać i muszę to z siebie wyrzucić.

Na dzisiaj zaplanowałam sobie nastawienie moich dwóch ulubionych wiosennych nalewek:
z kwiatów czarnego bzu oraz listków czarnej porzeczki.
Pogoda można powiedzieć, że nawet mi dopisała, ponieważ do południa nie padało z trzy godziny - a tyle właśnie czasu potrzebowałam.

Uzbrojona w aparat fotograficzny, koszyk i mały sekator wyruszyłam w towarzystwie mojej sznaucerki Wiki na pobliskie łąki w poszukiwaniu kwiatów czarnego bzu.

Na naszych podmokłych łąkach zauroczyły mnie cudne maki, koniczyna i inne polne kwiatki. Ale najbardziej zdziwił mnie irys - skąd się tutaj wziął?
 
Po 15 minutach od wyjścia z domu doszłyśmy do niezbyt okazałej (ale wystarczającej na moje skromne potrzeby) grupy krzewów czarnego bzu. 
 
I jak się okazało w tym miejscu kiedyś było jakieś gospodarstwo - świadczą o tym ruiny.
Czyli teoria, że czarny bez to roślina ruderalna jest w pełni zasadna.
 
Dla niewtajemniczonych - rośliny ruderalne to takie, które zasiedlają podłoża zmienione przez człowieka (np. okolice śmietników, rowy, tory kolejowe, parkinkgi itp.). Są to generalnie rośliny lubiące gleby bogate w związki azotowe i sole mineralne.
 
Wiki dzielnie mi towarzyszyła w przedzieraniu się wśród chaszczy po pas. Nawet pogoniła jakiegoś bażanta czy inną kuropatwę (nigdy nie wiem które jest które) oraz sarnę.  
Zawsze mnie zastanawia skąd w tak małym ciałku się bierze tyle energii?
 
Moim zadaniem było zebranie 50 baldachów - poszło mi całkiem szybko. W tej chwili czarny bez jest w pełni kwitnienia i kwiaty są najbardziej aromatyczne. 
 
 
W pewnym momeńcie - sięgając po kolejny wyżej położony kwiatostan - kątem oka zobaczyłam coś ciemnego pod stopami.
 
Ojojoj!!!
 
O mały włos nie rozdeptałabym młodziusieńkiej sarenki.
Maluszek musiał się niedawno urodzić, bo zwinięty w kłębek miał jakieś 20 na 30 cm.
Czyli tyci tyciuteńki jeszcze jest.
 
Szybiutko zrobiłam zdjęcie na pamiątkę i natychmiast wycofałam się odwołując również psa. Na szczęście Wiki malucha nie dojrzała, a nawet jeśli to nie podeszła blisko. Od razu stało się jasne, skąd Wiki pogoniła sarnę; biedna mamusia musiała bardzo się bać o swoje dziecko. 
 
Malutka sarenka smacznie sobie spała.
A może i nie...
Tylko jak każdy maluch, któremu się wydaje że jak zamknie oczy i się nie ruszy - to go nie widać :)
 
To bliskie spotkanie z 'naturą' bardzo mnie dzisiaj nastawiło pozytywnie do świata. Poczułam się wyjątkową szczęściarą.
 
Po powrocie do domu - zebrałam jeszcze brakujące kwiatostany z mojego osobistego krzewu. Co prawda kwiatostany ma większe niż u dziko rosnącego brata, ale zdecydowanie mniej pachnące.
Mam jeszcze ozdobną odmianę 'Variegata' (ma duże ozdobne liście z białym marginesem).
Krzew rośnie dopiero drugi rok i jeszcze nie kwitnie.
 
Zebrałam jeszcze młodziutkie liście czarnej porzeczki.
I póki pogoda pozwoliła - chwila relaksu przy kawie pod naszą dużą wierzbą.
 
A oto receptury dzisiaj nastawionych nalewek:
 
LISTÓWKA
Jest to moja faworyta wśród nalewek - jedna z najsmaczniejszych nalewek niesłodzonych.
A jak ją robię?
Napełniam gąsior/słój, bez uciskania, młodymi listkami czarnej porzeczki wraz z delikatnymi koniuszkami gałązek. Nalewam do pełna wódką zrobioną ze spirytusu o mocy 70 procent. Słój pozostawiam na słońcu tydzień. Potem jeszcze trzymam na liściach, nie zlewając, przez trzy tygodnie w ciemnym i średnio chłodnym pomieszczeniu. Po miesiącu zlewam do butelek (do każdej można dodać na końcu noża kwasku cytrynowego, co poprawi kolor i ją wyklaruje).
Listówkę zwykle robię co drugi rok - z dwóch litrów wódki:
Jeden litr zlewam do butelek mocno odciskając liście. Korki lakuję i odstawiam na co najmniej rok (tak robię z wszystkimi moimi nalewkami - nie pijam moich trunków młodszych niż dwa albo trzy lata).
Natomiast drugi litr posłuży mi do zrobienia nalewki z owoców czarnej porzeczki. Wierzcie mi, że nie ma smaczniejszej i bardziej aromatycznej nalewki owocowej niż czarna porzeczka na "listówce". Przygotowując tę część listówki - nie odciskam liści tylko zasypuję je cukrem. I po rozpuszczeniu dodaję syrop do alkoholu. 
Aby uzyskać 1 litr wódki o mocy 70 procent należy zmieszać 736 ml spirytusu i 291 ml wody.
Podczas mieszania zmniejsza się objętość - dlatego suma nie daje 1000 :)
 
Moja rada: liście należy zalać przygotowaną wódką o odpowiedniej mocy, a nie osobno spirytusem i wodą. Generalnie zasada jest taka, że do liści i kwiatów nigdy nie dodaje się spirytusu bo się zmacerują i nie oddadzą w pełni swoich aromatów. A druga zasada jest taka, że im delikatniejszy kwiat tym wódka powinna być słabsza. Na przykład do zrobienia nalewki na płatkach róży używam wódki o mocy 50 procent (526 ml spirytusu + 505 ml wody).
 
 
Po przygotowaniu nastawu - oddałam go 'pod opiekę' Basi (mojego kuchennego aniołka).


Nalewka z kwiatu czarnego bzu
BZÓWKA
(to jest moja własna nazwa)
 
Zrywam w okresie kwitnienia 50 kiści (baldaszków) kwiatu czarnego bzu. Dwie cytryny dobrze szoruję i myję pod gorącą wodą, kroję w plasterki, pozbawiając pestek. Do wyparzonego słoja wkładam kwiaty czarnego bzu, przekładając plasterkami cytryny. Z jednego litra wody i 70 dag cukru gotuję syrop. Zalewam tym ostudzonym syropem kwiaty i cytryny. Przykrywam słój płótnem i pozostawiam na słońcu na 10 dni. Co pewien czas mieszam w słoju wyparzoną wrzątkiem łyżką, aby zapobiec fermentacji.
Sok zlewam filtrując przez gazę, i mieszam z 1 litrem spirytusu oraz sokiem z 3 kwaśnych małych cytrynek (limety, limonki). Nalewam do butelek, dodając do każdego litra nalewki pół łyżeczki skruszonego korzenia dzięgiela (korzenia wykopanego w maju lub na początku czerwca na podmokłej łące, umytego i wysuszonego). Odstawiam na miesiąc, co kilka dni wstrząsając. Po tym terminie nalewkę odstawiam na dwa tygodnie, aby się sklarowała. Zlewam ją znad osadu. Tak przygotowana powinna dojrzewać przez miesiąc.

Tak przygotowana nalewka to 'NIEBO W GĘBIE' - mój nr 2 po czarnej porzeczce na "listówce".
 
 
Życzę smacznego !

JoC 
Muszę mojej Basi uszyć jakąś współtowarzyszkę - mieć dwie nalewki pod opieką to nielada wyczyn.

17 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Piękne maleństwo ... mam nadzieję że mamusia szybko wróciła :) Nigdy nie robiłam nalewek ... a w Twoim wydaniu wydaje się to takie proste, że teraz siedzę i dumam czy by nie spróbować ... ale mam tylko jeden młody krzaczek czarnej porzeczki, to ta nalewka odpada ... . Muszę o "bzówce" pomyśleć :)

      Usuń
    2. Mamusię widziałam w pobliżu maleństwa podczas popołudniowego spaceru z psem - tak więc na szczęście szybko wróciła. Nalewki są bardzo proste, należy tylko przestrzegać kilku prostych zasad - np. dbać o wyjątkową czystość używanych narzędzi i słojów. Niestety należą do droższych rarytasów (spirytus jest bardzo drogi). Ale i tak uważam, że warto zrobić kilka w roku i delektować się nimi w następnym, i następnym. Moja najstarsza nalewka ma 11 lat :)
      Niewiele rzeczy jest przyjemniejszych niż kieliszeczek pigwówki (malinówki, truskawkowej, miętówki, wiśniówki, pomarańczówki, aroniówki, różanej itd.) wypitej przy rozpalonym kominku w mroźny wieczór.

      Usuń
  2. sarenka słodka, nie dziwię się, że poczułaś się szczęściarą, a nalewek też nigdy nie robiłam ale foty tak piękne, że smaka mi narobiłaś, tylko musze pomysleć gdzie ja znajdę kwiaty bzu, w telewizji widziałam kiedys na kwiaty bzu maczane w cieście naleśnikowym, wyglądały smacznie a ja kilka dni temu byłam z Nulą na spacerze i mijaliśmy kwitnącą akację, przypomniało mi się jak będac dzieckiem zrywaliśmy te kwiaty i jedliśmy je, sa słodkie i aromatyczne, dla mnie pyszne, urwałam Nuli i obie się nimi zajadałyśmy a pedro patrzył na nas jak na 2 dziwadła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też pierwsze słyszę o jedzeniu kwiatów akacji. Jak wyjdę dzisiaj z psem na spacer mijam jedną kwitnącą akację, to spróbuję.

      Usuń
  3. To niezwykłe wydarzenie zobaczyć takie maleństwo. Ja nie miałam dotąd okazji chociaż sarenki często podchodzą pod nasze ogrodzenie. Nalewki wygladają smakowicie. Nie mam żadnych doświadczeń, no może z pigwowca. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pigwowca? Widzisz, takiej jeszcze nie robiłam, chociaż pigwowce mam i zawsze się zastanawiam co z nich zrobić, a w ostateczności lądują w kompostowniku.
      Za to mam świetną recepturę na "Pigwówkę na whisky" - też pychotka, ale o tym będzie jesienią :)
      pozdrawiam

      Usuń
  4. Zaraz pędzę po bez... a czy bez korzenia dzięgiela może być, bo tego nie znam i nie znajdę.
    Ale jesteś szczęściara- spotkać sarenkę i zrobić jej zdjęcie- niesamowite!
    A irysy na mokrych terenach rosną często, również zółte!
    Super post, dzięki- pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, bardzo się cieszę, że mogę Was tu wszystkie gościć. Fajnie jak blog zaczyna żyć i pojawiają się komentarze pod moją pisaniną.
      Dzięgla można sobie podarować - też nie zawsze chce mi się go szukać :)

      Usuń
    2. I przypomniało mi się - dzięgiel to inaczej arcydzięgiel (lekarski) i skruszony korzeń można kupić w aptece lub sklepie zielarskim.

      Usuń
    3. A jak masz dużo miejsca w ogródku to można arcydzięgla posiać - jest to roślina dwuletnia i wychodzi z niej pyszna nalewka 'dzięgielówka'. A swoją drogą chyba muszę ją zrobić bo poprawia funkcjonowanie przewodu pokarmowego, a mój ostatnio daje się we znaki. Chyba jednak wybiorę się na łąki w poszukiwaniu tego ziela.

      I jak zalejesz kwiaty syropem, po na początku połowa kwiatów nie będzie przykryta. Nie przejmuj się, bo po parokrotnym przemieszaniu one 'sklapną' i wszystkie będą zakryte. Pamiętaj, żeby często nalew mieszać - min. 2-3 razy dziennie.

      Usuń
  5. Podaj proszę przepis na tę z płatków róży, bo niebawem róża przekwitnie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi się prawie identycznie jak listówkę - zalewa się tylko wódką o mocy 50 procent. Można od razu dodać cukier, żeby była słodsza (ale niesłodzona też ma smak w porządku). No i pamiętaj, aby odciąć białe nasady płatków bo zawierają gorycz.

      Usuń
  6. Dzięki Joasiu, już zakupiłam spirytus:-)Będę działać przez weekend, ale się napaliłam, szkoda, że nie jesteś moją sąsiadką, pozdrawiam cieplutko, pa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawą przygodę miałaś.
    Piszesz o nalewkach to i ja muszę coś nastawić. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zalałam płatki różane wódką 50%, czy po miesiącu stania, mogę zasypać pozostałe płatki cukrem i zmieszać ten syrop z odlaną wcześniej nalewką? Wszystkich próbuję po trochu zrobić! Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Listówkę od co najmniej 300lat robi się w jednym terminie w lutym ,marcu to zależy od pogody ,listki nie sa jeszcze rozwinięte tylko jeden lub dwa odchylają się ,Zbieranie ich w maju jest bezsensowne ,Zdecydowanie za późno .

    OdpowiedzUsuń