wtorek, 5 marca 2013

Zima atakuje... znowu?

Dwa tygodnie temu zaplanowałam sobie pierwsze prace ogrodowe...

Nawet mój ukochany małżonek w ramach "walentynki" sprawił mi w prezencie nowe urządzenie ogrodnicze. Doskonale mnie zna i wie szelma co może sprawić mi największą radość :)
O, proszę - oto mój nowy nabytek:

Już widzę te Wasze uśmieszki pod nosem i malujące się pytanie na twarzach...

Już odpowiadam:
- nie, nie jestem żadnym "Freddy'm Kruegerem" :)
- nie, nie jestem szalona (no, może ociupinkę, ale kto nie jest?).

Po prostu po ubiegłorocznych zabiegach wiosennych w ogrodzie, które zakończyły się spuchnięciem nadgarstka i parodniowym drżeniem z wysiłku całej ręki, doszłam do wniosku, że jest to naprawdę przydatne urządzenie.

Drzew owocowych i ozdobnych wymagających cięcia mam całkiem sporo - i praca zwykłym sekatorem ręcznym dla tak delikatnej kobiety jak ja (uch, kłaczek) jest zbyt ciężka.

Do tego przygotowałam sobie moje 'stare' wielce użyteczne narzędzia i sprzęty:

1) Mój narzędziowy niezbędnik - bez tego nawet się nie ruszam

2) Sekator "żuraw" - bardzo pomysłowe narzędzie, dzięki niemu unikam biegania po ogrodzie z drabiną

3) Akumulatorowy sekator do żywopłotów i trawy.
To jest moja 'narzędziowa miłość' - ma trzy wymienne ostrza: do trawy i do krzewinek. Idealnie nadaje się do przycinania lawendy, pięciorników i wrzosów - mam tego coś około 200 i ciąć ręcznie sobie nie wyobrażam.

4) Ogrodowy odkurzacz albo dmuchawa - świetnie sprząta opadłe liście ze żwirowych rabat.

5) Rozdrabniacz - kolejna moja wielka miłość. Dzięki niemu wszystkie wycięte gałęzie przetwarzam na kompost lub podściółkę w maliniaku.

I co?
I mieliśmy powrót zimy... A wiecie kto był za to odpowiedzialny? Niż o imieniu ZBIGNIEW.
Na szczęście śnieg stopniał, wyjrzało słoneczko, a na ulicach wszyscy się do siebie uśmiechają...
Więc w sobotę uskuteczniłam pierwszy dzień wiosennych ogrodowych porządków. Oto mój pomagier :)

A po 'ciężkiej pracy' trochę rozrywki

Ledwo rozpoczęłam pierwsze prace porządkowe, a tutaj znów zapowiadają śnieg i mrozy - ale w końcu "w marcu jak w garncu". 
I z zabawą w 'Edwarda Nożycorękiego' muszę jeszcze poczekać...
Szkoda...
  Jak ja kocham ten film... i aktora...
A tutaj 'damska wersja' Edwarda, czyli JA we własnej osobie :)
Zdjęcia robione wiosną 2012

JoC

PS. Oj, coś mam dzisiaj same filmowe skojarzenia, nawet tytuł tego posta dziwnie mi się kojarzy z "Gwiezdnymi wojnami" :))

5 komentarzy:

  1. Wiosna niebawem zagości u nas na dobre :) Tego się trzymajmy :)
    A pomocnicy fantastyczni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję, że jeszcze z dwa tygodnie i wiosna będzie nie tylko kalendarzowa :)

      Usuń
  2. Witaj szalona ogrodniczko!:)) Narzędzi masz do pozazdroszczenia. Z takim ekwipunkiem mozna działać!
    POzdrawiam
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, można. Robota aż pali się w rękach :)
      Dzięki za odwiedziny

      Usuń
  3. Ale maszyneria, jestem pod wrażeniem sprzętu. Na pewnie z takimi pomocnikami będzie łatwiej:)

    OdpowiedzUsuń