sobota, 6 lipca 2013

Trujące kuleczki

Gdy widzę moje dzieci bawiące się w ogrodzie to poza czystą radością patrzenia na nie, nachodzą mnie myśli związane z ich bezpieczeństwem. Postanowiłam się z Wami podzielić moją wiedzą i przemyśleniami na ten temat: dlatego ten post jest adresowany do wszystkich rodziców i dziadków małych dzieci i rozpoczyna cykl poświęcony bezpieczeństwu maluchów DZIECKO W OGRODZIE.

Wielkimi krokami zbliża się okres wyczekiwanych przez nas - właścicieli ogródków- zbiorów owoców.
 
 
 
Ale oprócz tych jakże ślicznych i smacznych owoców porzeczek, borówek, malin, jeżyn, agrestu i wielu innych w naszych ogrodach dojrzeją również owoce roślin ozdobnych.
laurowiśnia
 mahonia
 
 śliwa wiśniowa
 
 dereń biały
 
łubin trwały
 
 porzeczka krwista
 
 berberysy
 
żywotnik (tuja)
 
 
Czy zdajecie sobie sprawę, że wiele z nich jest trująca, albo przynajmniej szkodliwa po spożyciu?
My, dorośli nie zastanawiamy się nad tym - ponieważ nie weźmiemy ich do ust. Ale małe dzieci? Gdy zobaczą kolorowe kuleczki z pewnością będą chciały je spróbować.

Na powyższych zdjęciach są dojrzewające owoce ognika i aronii. Za dwa miesiące te pierwsze będą żółte, pomarańczowe albo czerwone a aronii czarne. Jak myślicie, które będą bardziej atrakcyjne dla dwuletniego malucha? Całe szczęście, że owoce ognika są gorzkie w smaku. Ale mimo to są lekko trujące i połknięte mogą spowodować problemy żołądkowe.

Gdy myślę o kolorowych owocach na krzewach ozdobnych, przypomina mi się historia jaka zdarzyła się moim znajomym w zeszłym roku. Ich trzyletnia córka powiedziała babci, pod której była opieką, że jest głodna. Babcia czym prędzej zajęła się robieniem kanapki, a dziecko w tym czasie wyszło na chwilkę do ogrodu. Dziewczynka po chwili wróciła, usiadła na kanapie i zaczęła się dziwnie chwiać. Babcia na szczęście od razu zauważyła, że dziecko trzymało jeszcze w rączce kilka kolorowych kuleczek i natychmiast porwała ją do łazienki i włożyła palce do gardła, wywołując wymioty. W tym momencie wrócił ojciec dziewczynki i zabrał ją do szpitala, gdzie miała natychmiast przepłukany żołądek. Lekarz po obejrzeniu zjedzonych owoców stwierdził, że babcia uratowała jej życie: gdyby nie sprowokowanie wymiotów nie zdążyliby do szpitala. W tym przypadku decydowały dosłownie minuty.

Gdy się o tym dowiedziałam byłam niemalże zdruzgotana: jak niewiele potrzeba, aby stało się nieszczęście. Wówczas przede wszystkim upewniłam się co należy robić w takim przypadku.

Działań nie jest zbyt wiele, za to niezwykle ważne:
  1. Natychmiastowe opróżnienie żołądka - czyli innymi słowy sprowokowanie wymiotów. Wymioty wywołamy podając duże ilości słonej wody (1 łyżeczka soli albo sody oczyszczonej na szklankę letniej wody).
  2. Podanie mocnej i gorzkiej herbaty liściastej, która wiąże niektóre substancje zawarte w trujących owocach.
  3. Warto też podać środki przeczyszczające (np. Lactulosa, Sól gorzka), które zmniejszą wchłanianie trucizny.
  4. Natychmiastowe udanie się do najbliższego szpitala.
  5. Warto zapisać w pamięci telefonu numer Ośrodka Informacji Toksykologicznej, pod który można dzwonić w celu uzyskania informacji na temat postępowania przy zatruciach (42 6314725, 12 4119999, 61 8476946, 22 6196654, 58 6820404).
Zaczęłam również szukać jakie rośliny mogą spowodować zatrucia. I oto co znalazłam:
może się okazać śmiertelne dla dziecka połknięcie 3-5 nasion złotokapu, 1-2 owoce wawrzynka wilczełyko albo 3-4 jagody pokrzyku wilczej jagody.
Szukałam dalej...
Generalnie rośliny wywołujące zatrucia podzielono na dwie grupy: trujące i szkodliwe.
Rośliny toksyczne to takie, których spożycie liści, owoców czy innych części może mieć poważne skutki, ze śmiercią włącznie. Rośliny szkodliwe mogą wywołać jedynie niestrawność i wymioty, nic poważniejszego aczkolwiek konsultacja z lekarzem jest wskazana.

Rośliny z grupy pierwszej, TRUJĄCE:
sumaki, tojad mocny, pokrzyk wilcza jagoda, zimowit jesienny, konwalia majowa, wawrzynek wilczełyko, bieluń surmikwiat, naparstnica zwyczajna, golteria rozesłana, glorioza, lulek czarny, złotokap zwyczajny, lantana, oleander pospolity, szkarłatka amerykańska, rycynus pospolity, psianka słodkogórz, cis pospolity, ciemiężyca biała, obrazki.

Rośliny z grupy drugiej, SZKODLIWE:
kasztanowiec, kąkol pospolity, orlik, trąby anielskie, knieć błotna, barwinek różowy, ostróżka, trzmielina, ciemiernik, dziurawiec zwyczajny, wilec, kosaciec, jałowiec sawina, kalmia, ligustr, łubin, śniedek, kokoryczka, laurowiśnia wschodnia, kruszyna, cebulica, żywotnik, glicynia, wilczomlecz, bluszcz, narcyz, ognik szkarłatny.

Najlepiej by było, gdyby w ogrodzie, w którym bawią się małe dzieci nie było ani jednej z wyżej wymienionych roślin. Ale zdaję sobie sprawę, że wiele z nich jest niezwykle dekoracyjna i przez nas lubiana, i najzwyczajniej w świecie nie potrafię wyobrazić sobie bez nich kwitnących klombów (np. bez konwalii, orlików czy ostróżek).

Jak sobie z tym poradziłam?
Oto moja 'złota piątka' - zasady, których bezwzględnie przestrzegam:
  1. Nigdy nie 'spuszczam z oka' moich dzieci. Doskonale wiem, gdzie w danym momencie się znajdują.
  2. Dopóki są małe dzieci nie sadzę roślin silnie trujących o atrakcyjnych owocach i nasionach - bez skrupółów wycięłam kilkuletni piękny złotokap.
  3. Dokładnie wiem jakie rośliny rosną w moim ogrodzie i umiem rozpoznać i odróżnić gatunki trujące od szkodliwych, szkodliwe od nieszkodliwych.
  4. Od początku uczę moje dzieci, że mogą jeść tylko to co im w danym momencie pozwolę. Mają absolutnie nie brać do buzi nic innego, nawet jeśli coś ładnie wygląda i wydaje im się że jest to smaczne.
  5. Rośliny trujące i szkodliwe sadzę z dala od dziecięcego placu zabaw, z tyłu rabat i z dala od ścieżek. 
pozdrawiam serdecznie
JoC

6 komentarzy:

  1. Jesteś bardzo rozsądną mamą. Ja mam to dawno za sobą, ale też bardzo pilnowałam moje dzieci. A niektóre moje znajome " wychowały" dzieci na ruchliwej drodze, przy odkrytym szambie itp...

    OdpowiedzUsuń
  2. I niech ktoś teraz się śmieje,że tak pilnuję mojego bąka.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki za przewodnik, przyda się. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. ja wywaliłam dwa piękne złotokapy kilka lat temu
    bb-m

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja od kiedy tylko Młody zaczął się interesować roślinkami tłumaczę mu, co może jeść, a które owoce są zarezerwowane dla ptaszków na zimę (tak mu właśnie mówię, chociaż wiadomo, że nie wszystkie). Bardzo się przejął losem głodujących zimą ptaszków więc jest gotów stanąć w obronie każdego ziarenka dla nich. Może trochę go "wpuściłam w maliny", ale teraz sam mi mówi, które kuleczki są dla ptaszków. Oczywiście nadal dokładnie go pilnuję, ale edukacja jest ważna już od małego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Należy przypominać, bo często ludzie w ogóle nie zdają sobie sprawy, że wokół rośnie coś trującego.
    U mnie trujące ........ moje ukochane konwalie. Na szczęście kwiaty były zebrane, a ewentualne gałązki z owocami usunięte.
    Dziękuję i pozdrawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń