Pierwszy styczeń przywitał wszystkich Wrocławian (i nie tylko) jak należy - śniegiem i mrozem.
Wiecie o czym wtedy pomyślałam? Że nawet pogoda w tym kraju domaga się 'normalności'.
Rzadko wypowiadam się na tematy polityczne, ale język mnie świerzbi niemożliwie i muszę to napisać. Od jakiegoś czasu z dziwnym uczuciem śledzę wydarzenia w Polsce i obserwując Warszawę mam nieodparte wrażenie, że nasz Sejm i Pałac Prezydencki opanował jakiś dziwny klan wampirów. Dlaczego Oni wszystko robią nocą? Już nie wnikam w to co robią, ale NOCĄ? A nie można by tak normalnie - w dzień?
Współczuję tylko mojej Mamie, która zawsze oglądała relacje sejmowe na żywo. Czy nadal je ogląda? A może już ich nie nadają? Nawet nie wiem. Muszę się Jej zapytać.
A teraz wracając do pogody - piękny śnieg, utrzymujący się parę dni nastroił mnie do wyciągnięcia sanek dla najmłodszej latorośli.
No i obowiązkowo przeszłam się z aparatem fotograficznym po ogrodzie. Uwielbiam patrzeć na rośliny przykryte śniegiem. Moim oczom ukazują się wówczas zupełnie nowe kształty i faktury, dotąd nieznane, niezauważone.
Zauważam piękne detale, które wśród wielu barw giną zupełnie.
I mamy też ulepionego obowiązkowo bałwanka.
Z pogody kierowcy pewnie nie są zadowoleni, ale nasze dzieci... BARDZO.
JoC